Wieszczi
Jeszcze na początku XX wieku zdarzały się na Kaszubach przypadki wykopywania zwłok zmarłych i obcinania im głów specjalną łopatą do kopania torfu. Ludzie wierzyli, że są to tzw. wieszczi lub òpi, którzy po śmierci wstawali z grobu, by zabijać członków swojej rodziny. Człowieka, który mógł stać się po śmierci wieszczim, rozpoznać można było już przy narodzinach – gdy przychodził na świat w czepku na głowie, był to zły znak. Czepek należało spalić, proch wymieszać z wodą i po kilku dniach dać tę miksturę do wypicia noworodkowi. Po śmierci człowieka, bacznie obserwowano go w trumnie – gdy zrobił się czerwony na twarzy, należało m.in. włożyć mu do trumny kawałek sieci rybackiej, by zajął się rozplątywaniem węzełków lub stronę z książeczki do nabożeństwa, na której była litania bez słowa amen, tak by modlitwa nigdy się nie skończyła. Z kolei òpi rodził się z dwoma zębami, które należało natychmiast mu wybić. Jeśli òpi wyszedł z grobu i zadzwonił na kościelnej dzwonnicy, to umierali wszyscy, którzy usłyszeli ten dźwięk. Gdy żadne zabiegi zabezpieczające nie pomagały, należało ciało wieszczégò lub òpiégò wykopać i obciąć mu głowę...